Ideologia ab ovo
- Ja - przekonywała mnie przyjaciółka - kupuję jajka tylko na targu. Są lepsze, smaczniejsze i zdrowsze.
Wykrzywiłam twarz z grymasem niedowiarka. „Jajko to jajko” pomyślałam i nie podjęłam dyskusji, bo wiedziałam, że wiedza wobec ideologii jest bezsilna. Powiedziałam tylko: „ jak ci bardziej smakuje, to czemu nie”.
Jajko zostało wynalezione przez Matkę Naturę i przez nią udoskonalone z górą dwieście milionów lat temu. Człowiek dorzucił do tego swoje dwa grosze, selekcjonując kury w kierunku znoszenia jaj na okrągło, a raczej na jajowato. Jajo – ujmując rzecz w kategoriach technicznych – jest inkubatorem i to doskonałym. Drugim doskonałym inkubatorem jest łono matki, ale nie wychodźmy zbyt wysoko po drabinie ewolucyjnej. Pozostańmy przy kurze. Nawet jeśli przeznaczeniem jajka jest tylko kanapka, to jest ono od początku kolebką kurczaczka bez względu na to, czy on się tam pocznie, czy nie. Musi stworzyć warunki do rozwoju organizmu ptaka, który ma się urodzić, własnodziobnie wydostać się ze środka i mieć sporo sił witalnych, by sprostać nieprzyjaznemu światu poza skorupką. Tak jak mleko krowy nie jest zielone, tak jajko kurze nie zależy od tego, gdzie kura pobiera pokarm, co więcej, zaniedbywalny wpływ na parametry chemiczne jajka ma to, co ona zjada. Organizm kury ignoruje takie subtelności, on ma wyprodukować jajo według wypracowanego przez ewolucję schematu i ten schemat kura ma zapisany w genach, a nie na łące. Ale tego moja przyjaciółka nie chce przyjąć do wiadomości. Ona wie lepiej i jest w stanie to udowodnić. Organoleptycznie. Przyjęła postawę, która zastąpiła jej religię.
I choćby bataliony doktorów wyhabilitowały się porównując jaja zielononóżek, jedynek, dwójek i trójek, w tabelkach i słupkach pokazując, że jakoś nie widać wyższości jednego dziobania nad innym, moja przyjaciółka pozostanie niewzruszona. A inteligentna przecież. Więc o co chodzi? No chodzi o ideologię, co kurom i brzozom się nie kłania.
(warsztaty z Sylwią Chutnik, maj 2018)