Koniec bajki
Pod koniec życia zobaczyłam Krasnoludka. Siedział na ściernisku w morzu słońca i nie chciał mnie widzieć.
Był stary.
Kubraczek nie był czerwony, a czapkę miał brudną. Skubał rzadką, pożółkłą brodę.
Był zmęczony.
Mój Krasnoludek zza niejednego pieca, przejedzony chlebem, którego nie chciał.
Niedołężny, cierpiący na starość od setek lat.
Niewierzący.
Świadomy swojej znikomości w obliczu wszystkiego.
Nie chciał mnie zobaczyć. Weszłam mu w drogę. Zaskoczyłam go.
Nie będzie jakoś. Będzie do bólu do końca - mówił, nie odwracając twarzy. Zazdrościł mi
chwilowego życia, krótkiej pamięci, mojego jakoś to będzie.
Czy to chciałaś usłyszeć czyhając na mnie każdego lata
za marną krzewinką borówek? Nie mogłem.
Byłaś za młoda, za piękna, za szczęśliwa.
Nawet teraz mam wątpliwości.
Dojrzewałam w słońcu
do mojego życia w sam raz
do tyle ile trzeba
nie więcej
nie mniej
aż do
gdy
(2019)
nie więcej
nie mniej
aż do
gdy