delta t (Δt )
Ożywiliśmy drobinę czasu, by określić nasze stąd-dotąd.
Zrobiliśmy sobie kłopot.
Kazaliśmy mu być jednym z układem trzech prostopadłych,
ale czuje się obco, nie ma o czym rozmawiać ani ze
zmiennymi zależnymi, ani tym bardziej z niezależnymi.
Zresztą
zmatematyzowane prostopadłe, wszystkie razem
i każda z osobna, są wyniosłe, mają za nic
nasze punkty i odcinki - jak tylko znikamy im z oczu,
zakrzywiają się, może ze starości, i pędzą
poza jakiś horyzont, horyzont jakichś zdarzeń.
Kto je tam wie.
Nasz czas – malutka delta t, w której schroniliśmy się, jak
statek przed burzą.
Nieobserwowalny, ale nasz.
Zapośredniczony przez materię.
Parametr nad parametrami
płynie z prędkością godzin na sekundę.
Niepokoi mnie jeszcze t zero, stoi na jakimś skraju,
z pustką za plecami. Bardzo się o niego martwię.
Czy to ta sama pustka, co dla uciekinierów za horyzont?