Strumyku.
Od pierwszej chwili, kiedy stromość zbocza skazała nas na siebie, musieliśmy przeczuwać, że nie jest nam po drodze. Ja z wrodzoną ostrożnością szukałam bezpiecznych trawersów, stabilnych kamieni, nie unikając zarazem rozległych widoków. Ty co rusz zmywałeś z szumiącym chichotem wszystko, co ja uznawałam za pewne. Z początku lubiłam tę zabawę, to twoje nieustanne murmurando, znikanie i zaskakiwanie. Tworzyliśmy chwilami malowniczą parę. Stawałeś się jednak coraz bardziej pewny siebie, coraz częściej nieprzewidywalny. Przyszedł moment, gdy zaczęłam się ciebie obawiać. Kiedy przyklejona do zbocza myślałam, aby cię opuścić, ty nagle zmieniłeś kierunek i rzuciłeś się z grzmotem w dół, rozpryskując się na tryliony kropel. Posłałeś mi tęczę. Więc ja posyłam ci ten liść.
Ścieżka
(2018)