Kiedy zrobiło się cicho i opadł wigilijny kurz, postanowiłam umrzeć. Niezliczoną ilość razy mówiłam „umieram ze zmęczenia”, więc tym razem postanowiłam być konsekwentna i umrzeć.
Położyłam się pod choinką, bo dobrze jest umierać w cudownych okolicznościach. Kolanem zawadziłam o choinkowy stojak, deszcz kłujących igieł spadł mi na twarz. Jakżeż właściwy początek ceremonii! Łokciem potrąciłam szopkę, w której zawsze to samo. Tosamość każdego roku o tej porze wpędzała mnie we frustrację. Dołożyłam to uczucie do zmęczenia.
Wodziłam wzrokiem po choince oddolnie, tak jak widzą ją malutkie dzieci, które, jeśli miały tego pecha i urodziły się tuż przed Świętami, bywają wkładane pod choinkę dla utotalnienia słodyczy. Starałam się nic nie rozumieć i tylko patrzeć. Szłam po gałęziach, które od dołu były ciemne i pozbawione igieł, widoczne były opatrunki na połamanych gałązkach. W przestrzeniach pomiędzy nimi snuły się przewody elektryczne oraz ukryte były te lekko zużyte choinkowe ozdoby, po których ześlizgiwało się kolorowe światło i rozpraszało w cień. A więc tak wygląda choinka od spodu. Święta także mają swój spód, pomyślałam i zrobiło mi się smutno. Bo jaką opowieść nam snują? O kolorach, czy o ciemności?
O śpiewie, czy o ciszy? O radości, czy raczej o melancholii? Przeczuwałam tsunami. O gromadzie, czy
o samotności? O dostatku, czy ubóstwie, o hojności, czy skąpstwie? Czy o tym, co mamy, czy o tym, co chcielibyśmy mieć, choć wcale nie musimy? O czasie teraźniejszym, czy o przeszłym? Fala już potężniała
i wspinała się po choince. Czy pisać o Świętach bajkę, czy wręcz przeciwnie? A jeśli bajkę, to dla dzieci, czy dla dorosłych? Czy umieścić w niej zwierzęta i właściwie dlaczego pomijać rośliny? Czy ma być
o pytaniach, czy o odpowiedziach, łącznie z tymi nie zadanymi i nie otrzymanymi, może o tym? Fala, którą wzbudziłam, zalała mnie i zatrzymała się pod szczytem, u stóp srebrzystej gwiazdy betlejemskiej. Mrugała niestrudzenie, nawet dałabym głowę, że miała oko, które wpatrywało się we mnie.
Zmieniłam zdanie. Postanowiłam się urodzić. Ale najpierw musiałam się obudzić.