Pani Henia energicznie wkroczyła do łazienki, ciągnąc za sobą odkurzacz. Przystanęła w drzwiach, wypełniając je bez reszty. Poprawiając chustkę nad czołem, ciężko westchnęła:
– Jak zwykle. Wszystko wszędzie. Oni żyją, jakby ich co goniło. I powoli zaczęła ustawiać przedmioty na miejsce. Flakoniki i buteleczki według wzrostu, pudełeczka w stosiki, drobiazgi na kupkę. Potem mycie blatów i luster. Kiedy podniosła oczy znad umywalki dostrzegła, że lustro prawie niczego nie odbija. Pokryte jest gęsto zapiskami zrobionymi mydłem.
– Widział świat! Żeby bazgrać po lustrze! – przybliżyła twarz do szkła i utkwiła wzrok pomiędzy cyframi wyglądającymi na numer telefonu. Chuchnęła i sięgnęła po myjkę z mikrofibry.
– Ludzie są dziwne – mruczała pod nosem, mocno pocierając cyfrę za cyfrą – co im z numeru telefonu w łazience! Numery telefonów ma się w notesie! – „Lu-to-w-ski” – literowała zapisane nazwisko, z którego po chwili pozostało tylko „-ski”.
– A tu co znowu? – pokręciła głową. – Uszminkowana córunia pocałowała lustro! „Ma-mo, będę o 19”. – przeczytała Pani Henia, zanim ostatnia cyferka zniknęła pod jej rozpędzoną ręką.
– Noo, teraz nareszcie widać, że tu jest lustro! – z zadowoleniem spojrzała w kryształową taflę. Nachyliła się, odsłoniła zęby i przejechała po nich językiem. Chwilę przyglądała się sobie.
– Ej Heńka, starzejesz się. Ale ciągle masz pałer! Bez ciebie oni by zginęli w bałaganie! – zdjęła chustkę i palcami poruszyła włosy. – Taaa, zginęliby, zginęli – uśmiechnęła się. – Potrzebna im jesteś.
(2017)