Tak, to było 28 stycznia, miałyśmy po szesnaście lat, kiedy Bożenka przekroczyła, a może zsunęła się, czy przechyliła, tego nie wiedziałam, nikt tego nie wiedział, przez parapet na siódmym piętrze i spadła. Miałam szesnaście lat, siedziałam pod ścianą i chciałam wyobrazić sobie, co ona zrobiła, że podeszła do okna, otworzyła je, babcia powiedziała Bożenko zamknij, przecież zima, a ona co, zamknęła, a potem otworzyła znów i zobaczyła ciemne miasto, co pomyślała?, że ciemno?, że zima?, lepiej, że ciemno, pomyślała, w dzień tak skoczyć ludziom na głowy, pomyślała, tak brzydko na chodniku, lepiej, gdy ciemno i błoto pod nogami - myślała, ciemno, błoto i zima, a jej gorąco, szyja szeroko odsłonięta, gorąco od szumu, szum, żadna sprecyzowana myśl, tylko gorączka, pragnienie, konieczność, nie ma odwrotu, raz się pomyślało, pewnie wiele razy tak myślała, dzisiaj wróciło, już nic, dość pytań, szesnaście lat, dość jak na jedno szesnaście, spadnę - myślała, rozbiję się na chodniku, tylko sekunda, znów babcia mówi, zaraz wejdzie, sekunda, sekunda, sekunda tylko, wtedy przechyliła się i myślała tylko sekunda, zimne powietrze we włosach - myślała, sekunda dodawała się do sekundy, piętra odejmowały się od siebie, a kiedy, myślała, spadnie, to tylko sekunda i już, i już.
(2017)